09 września 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii
Przygotowania do uroczystości szły pełną parą i pewnie nic nie zakłóciłoby pełnego skupienia w naszych głowach gdyby nie jedna nowina, której echo z dnia na dzień odbijało się w coraz to odleglejszych zakątkach wsi.
Jak co dzień, wstałam rano, przysiadłam do stołu i wrzuciłam coś na ząb popijając
aromatyczną kawą kiedy nagle w progu pojawiła się Kalina. To było jeszcze typowe, ale jej mina jakkolwiek by na nią spojrzeć nie była tą samą, którą witała mnie każdego poranka. W jej wyrazie twarzy było trochę żalu, odrobinka drwiny, cała masa radości, ale przede wszystkim szok. Nie miałam jeszcze pojęcia co sprawiło, że Kalina wyglądała jakby zobaczyła ducha, ale miałam zamiar czym prędzej to z niej wyciągnąć. Nie trzeba było długo prosić żeby coś z siebie wydusiła -Nie uwierzysz o czym na wsi gadają!, powiedziała. Zapewne bym nie uwierzyła, gdybym nie dowiedziała się o kogo chodzi… Jak się okazało z opowieści mojej kochanej plotkary Pani Wiedźma nie będzie mieć od dziś zbyt dobrej opinii. „Ludzi mówią, że się do wójtowego łóżka pchała…”. Nikt do końca nie wie ile prawdy jest w tej opowieści, ale żona wójta zapewne nie miała zamiaru tej prawdy odkrywać. Jeszcze tego samego dnia wkroczyła na teren sklepu Wiedźmy z zamiarem wymierzenia sprawiedliwości osobie, która zaburzyła spokój rodziny. Jak to na wsi bywa jeden drugiemu szepnie coś na uszko, trzeci doda coś od siebie, czwarty przeinaczy, piąty podkoloruje na swoją modłę i mamy plotkę. Nic więc dziwnego, że Pani Wiedźma nie czekała długo z przeprowadzką. Choć sama sobie winna to troszkę mi jej żal. Przecież ostatecznie nie wiadomo jak to z nią było. Jak mawia moja przyjaciółka: Złą opinię wyrabiają przygodnym romansom ci, którym nie udało się ich przeżyć.
Czytaj dalej
moralność, plotki, zdrada
14 sierpnia 2010
Autor: jagienka
Kategoria: kulinaria
Realizacja agroturystycznego marzenia, rozciągnie się w czasie, biurokracja, terminy, oczekiwanie, później remonty.. można by wymieniać bez końca. W każdym bądź razie pierwsze kroki podjęte. Trzeba

w szybki i skuteczny sposób rozsławić nasze produkty. Z tego co wiem na wsi nie dzieje się nic szczególnego, a jedyną
rozrywką są dożynki. Mieszkańcom należy się coś od życia! Dziś startujemy z przygotowaniami do pierwszego Festiwalu Dyni. Będzie co zjeść, na co popatrzeć i czego posłuchać. Mamy miesiąc na przygotowania i musimy się upewnić, że o wydarzeniu będzie głośno w każdej pobliskiej wsi. Tłumy przybywajcie na krem z dyni, risotto, pierożki, makarony, tarty i ciasta. Królowa Dynia wkracza na salony w towarzystiwe imbiru i wanilii. Muszę zakupić nowy kapelusz na tę okazję!
Czytaj dalej
dynia, przygotowania, sława
06 sierpnia 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii
Kalinka namówiła mnie na zakupy. Stwierdziła, że siedzimy w tej kuchni ubrane w fartuchy, przypudrowane mąką i wiecznie ubabrane jedzeniem. Spojrzałam w lustro i musiałam jej przyznać rację.

Miss garów. Mało tego spojrzałam też do
szafy, moja fascynacja kapeluszami przełożyła się na to, że na głowę mam co włożyć, ale z dołem już trochę gorzej. Pojechałyśmy zatem do miasta. Pierwszy sklep, drugi sklep, za krótkie, za duży dekolt, za ciasne, za szerokie, nie ten materiał, nie ten wzór. Kalina zdążyła się obkupić, na mnie patrzyła jak na jakąś wariatkę, bo nic a nic, nie było w stanie spełnić moich oczekiwań. Zrezygnowana i wyczerpana, zła i
sfrustrowana, już prawie rzucałam tymi wieszakami, aż w ręce trafiła mi piękna granatowa suknia w grochy w stylu lat 50’. Kobiecie wiele do szczęścia nie potrzeba, wystarczy nowa sukienka. Wieczorem zaprosiłyśmy nasze sąsiadki. Zapracowane, pełne trosk, często doświadczone przez życie, ale przeurocze kobiety pełne optymizmu i spokoju. Obiecałyśmy sobie, że znajdziemy więcej czasu dla siebie i że wykorzystamy go na same babskie przyjemności.
Czytaj dalej
moda, odzież, sklep, sukienka, zakupy
29 lipca 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii
…stwórz plan i wdrażaj go krok po kroku aż osiągniesz cel…
Z racji poważnego zagrożenia jakim okazała się być Wiedźma, postanowiłyśmy równie poważnie podejść do sprawy rozwinięcia naszej małej działalności. Pomysł stworzenia gospodarstwa agroturystycznego mógł przerzucić szalę na naszą stronę.
Oczywiście obie z Kaliną wiedziałyśmy, że same raczej nie podołamy zadaniu, a przynajmniej nie w sprawach papierkowych, bo tu trzeba mieć troszkę więcej wiedzy niż znajomość składników potrzebnych do upieczenia ciasta śliwkowego. Kalina wpadła na wspaniały plan, który mógł urzeczywistnić nasze małe marzenie. Jej daleki kuzyn z okolic Mrągowa jest współwłaścicielem podobnego przybytku – drewniana chałupa z domowym jadłem, noclegi, imprezy nad jeziorkiem. Przejechałyśmy kawał drogi by móc osobiście z nim porozmawiać.
Waldek prowadzi swój agrobiznes od ładnych kilku lat, firma prosperuje naprawdę nieźle, a on zna się na prawnych kruczkach. Lepszego doradcy nie mogłyśmy poprosić o pomoc. Zasięgnęłyśmy jego rad, zjadłyśmy przepyszny obiad, posiedzieliśmy jeszcze z Waldkiem przy kolacji, Kalina rozgadała się na amen, radośnie gestykulując wspominała z kuzynem stare czasy, a ja pilnie notowałam wszelkie wskazówki dotyczące spraw biznesowych, o których wcześniej mówił Waldek.
Następnego dnia, jeszcze przed południem wsiadłyśmy w autobus, a jako, że przegadałyśmy niemalże całą noc praktycznie w ogóle nie odzywałyśmy się ze zmęczenia. Po powrocie do domu Kalinie najwyraźniej wróciły siły witalne bo już od progu zaczęła planować rozkład pokoi, za każdym razem pytając – mam rację?, -czyż to nie świetny pomysł? zupełnie nie czekając na moją odpowiedź Pomyślałam, że przeczekam jej nagły napływ energii i zaparzę melisę, może dzięki temu się uspokoi… zadziałało. Mogłam w końcu spokojnie powiedzieć, że czas na wieczorne stawianie tarota.
Czytaj dalej
agroturystyka, biznes
21 lipca 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii, kulinaria
Kto nie lubi kurek duszonych na maśle, aromatycznej zupy grzybowej, czy sosiku z prawdziwków? Potrawy z grzybów mają pewnie nie jednego miłośnika. Z lasu jednak same nie przyjdą i do garnka nie wskoczą. Kalinka zarządziła
grzybobranie, przytaknęłam bo grzyby to towar chodliwy. Spacery po lesie to zresztą sama przyjemność. Zbiory się udały. Ba!

Przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania. Wracałyśmy do domu przez wieś, ja już widziałam półki uginające się od marynowanych borowików, sznury suszących się dobroci. Kalinka przypomniała sobie, że ma jakiś cudowny przepis na tartaletki z kozim serem i kurkami. Nasz dobry nastój nie trwał długo. Stanęłyśmy jak wryte. Popatrzyłyśmy na siebie lekko zdezorientowane. Z oddali machała nam Pani Wiedźma, a nad nią widniał piękny duży szyld „Ekosklep: Dary Natury”. Też mi nazwa – powiedziała Kalina i krokiem przyspieszonym ruszyła w stronę domu, aż się za nią kurzyło.
Stało się, mamy konkurencję i to nie byle jaką, ale swoich stałych klientów też mamy. Czas uruchomić maszynę zwaną marketingiem. Jakoś trzeba będzie przecież uzbierać pieniądze na remont domu. Co do Wiedźmy, jeśli nie będzie mi wchodziła w drogę to mi ten jej sklepik nie przeszkadza.
Czytaj dalej
biznes, grzyby, marketing, sklep
04 lipca 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii, kulinaria
Praca wrze, zlecenia są, w kuchni parno, duszno i głośno. Gary latają, zapachy roznoszą się po całej wsi. Czasami zdarza mi się usnąć na siedząco, ale mam ogromne

poczucie spełnienia i dobrze wykonanej
roboty! Mało tego, są z tego pieniądze. Dziś powstał nawet plan na otwarcie małego ekologicznego gospodarstwa agroturystycznego! Pokoje stoją wolne, przydałoby się tchnąć trochę życia w ten dom. Zaczynamy z Kalinką odkładać już pieniądze na remonty i najpotrzebniejsze rzeczy. Plan odległy w czasie, ale czemu miałoby się nie udać? Przy okazji dzisiejszych rozważań biznesowych, tego jak praca popłaca, a dobre nastawienie i chęci pomagają spełniać marzenia Kalinka opowiedziała mi zabawną przypowiastkę:
„Były sobie cztery osoby: Każdy, Ktoś, Ktokolwiek i Nikt. Trzeba było wykonać bardzo ważną pracę i Każdy został o to poproszony. Każdy był pewien, że Ktoś to zrobi. Ktokolwiek mógł to zrobić, ale Nikt tego nie zrobił. Ktoś zezłościł się z tego powodu, ponieważ było to powinnością Każdego. Każdy myślał, że Ktokolwiek mógł to zrobić, ale żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że Nikt tego nie zrobi. Skończyło się tym, że Każdy obwiniał Kogoś za to, że Nikt nie zrobił tego, co mógł zrobić Ktokolwiek.”
Czytaj dalej
agroturystyka, biznes, praca
14 czerwca 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii
Jak się mieszka na wsi to wystarczy rękę za okno wystawić i zerwać kilka kwiatów do wazonu. Jak się mieszka na wsi, to gdy zabraknie mleka do kawy, nie trzeba lecieć do marketu i stać w kolejce z jednym

głupim kartonem, wystarczy podejść do sąsiada co to ma krowę.
Jak się mieszka na wsi to śniadanie jest prosto od producenta, czyli z własnego ogródka. Jak się mieszka na wsi to się oddycha prawdziwym powietrzem, a wschody i zachody słońca ogląda się na własnym kawałku ziemi, leżąc pod własnym drzewem.
Jak kobieta mieszka na wsi to nie musi używać kremów ujędrniających, nawilżających, wygładzających wydając na nie kosmiczne pieniądze. Kobieta ze wsi może kąpać się w sianie! Brzmi dziwnie, ale to stary i sprawdzony sposób na dobre samopoczucie, polepszenie przemiany materii, mało tego kąpiele poprawiają krążenie i nawilżają skórę. Czego można chcieć więcej ? Siana na wsi nie brakuje. Zapraszam do wanny.
Czytaj dalej
siano, wieś
02 czerwca 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii
Słoneczny dzień, lenistwo z kawą na tarasie. Kalina karmi moje
koty, chyba lubią ją bardziej niż mnie,

mniejsza o to, bo sielankę przerywa niezapowiedziany gość. Nie wiem jak się tam pojawiła, w którym momencie, ale jej głos wyrwał mnie z rozważań czy lepiej będzie zrobić tartę z truskawkami, czy też wiśniami. Kobieta, nieco młodsza ode mnie, wysoka, starannie upięte włosy, ubrana w jasną nieskazitelnie czystą sukienkę z koronkowym haftem. Przywitała się z nami, kątem oka zauważyłam, że Kalinie nieco zrzedła mina. Pani okazała się mieszkanką wsi, wiedziała, że osiadłam tu na stałe, doszły ją też słuchy o naszym małym biznesiku. Jednym słowem przygnała ją ciekawość. Głowa chodziła jej na wszystkie strony, miałam wrażenie, że mnie prześwietla. Nie chciała do nas dołączyć, zadała kilka zdawkowych pytań i jak nagle się pojawiła tak szybko zniknęła. Pytam, więc Kaliny, czy też zna ową osobliwość, na co ta mruknęła coś pod nosem i poszła do kuchni. Zagadkowo się zrobiło, ale starałam się o tym nie myśleć. Wiem jedno nic tego dnia nam nie wyszło, pierwszy raz coś takiego miało miejsce, tarta do kosza, ciasto na szarlotkę przypalone, słoików natłukło się więcej niż zwykle, a Kalinka której buzia się nie zamyka milczała jak
zaklęta. Pytam więc, co to za czarownica nawiedziła dziś mój dom i jak można odczynić jej uroki? Jeśli nic się nie zmieni to ja będę musiała odwiedzić Panią Wiedźmę.
Czytaj dalej
kobieta, zagadka
18 maja 2010
Autor: jagienka
Kategoria: Bez kategorii
Męskie, przeważnie z tzw. główką i rondem, damskie – często zdobione kokardami, kwiatami lub innymi dodatkami. Kapelusze – moje nowe hobby.
Nieduży słomkowy kapelusz znaleziony na strychu
nowego domu dał początek tej kapeluszniczej miłości . Znalazłam też kilka starych, mocno podniszczonych fotografii, poza tym mnóstwo nieprzydatnych i zakurzonych przedmiotów. Jak się okazało kapelusz należał do kobiety, która była matką właściciela. Zachował się on w tak dobrym stanie, że postanowiłam go zatrzymać. Zupełnie nie wiem dlaczego tak mi się spodobał, aż przypomniała mi się ekranizacja „Ani z Zielonego Wzgórza”. Od tamtej pory, kiedy tylko mam okazję zaglądam do sklepów w poszukiwaniu ciekawych nakryć głowy. Ot, taka starcza zachcianka. Dzieciaki zbierają figurki, dorośli faceci sklejają kawałki plastiku, które w ostatecznej fazie mają wyglądać jak samoloty, starsze panie kupują medaliki i różańce, a ja, w kwiecie wieku trwonię pieniądze na kapelusze. No cóż, na coś trzeba umrzeć.
Czytaj dalej
hobby, kapelusz
11 maja 2010
Autor: jagienka
Kategoria: kulinaria
Kuchnia jest miejscem szczególnym, każdy człowiek pamięta
zapachy z kuchni własnej matki, każdy ma ulubiony smak i potrawę. Ja pamiętam z dzieciństwa pyszne ciasto marchewkowe jakie moja mama

piekła mi za każdym razem kiedy była ze mnie dumna. Wszystkie moje mniejsze i większe sukcesy prowadziły do pachnącego, pulchnego wypieku. Nie muszę wspominać, że zjadałam prawie całe ciasto sama i nigdy, przenigdy nie miałam dosyć! Nie pamiętam kiedy ostatni raz je jadłam, nie mam pojęcia jaka to była okazja. Dziś ciasto marchewkowe powróciło w wielkim stylu. Kalinka przyszła z samego rana, miałyśmy dużo roboty, jedyne 40 kg jabłek do przesmażenia i zawekowania. Stanęła w drzwiach i stwierdziła, że najpierw przyjemności, a później robota. Jakoś się nie sprzeciwiałam, tym bardziej, że miałam ochotę na kawę i ploty. I wtedy wyciągnęła z koszyka ciasto, rzecz jasna
marchewkowe! Było idealne, jak tu nie uwielbiać poczciwej Kalinki. Mama jest pewnie dumna, że znów stanęłam na nogi i odnalazłam własne miejsce.
Czytaj dalej
ciasto, Kalinka, kulinaria